Nowa nadzieja czy nowy kryzys? Prognozy na 2023
10.01.2023Ostatnie lata nas nie rozpieszczały. Prawie każdy i na wielu poziomach został dotknięty kryzysami, które przetoczyły się po naszym globie. Według licznych analiz nadchodzące miesiące także mają stać pod kryzysowym pręgierzem. Chociaż potencjalnie istotnych zmiennych jest naprawdę dużo, to tym razem pochylimy się nad kilkoma czynnikami, które przynajmniej w tej chwili wydają się kluczowe dla rynków i gospodarek.
„Imperium” niestety kontratakuje
Bezsprzecznie kluczowe wydarzenie 2022 roku, czyli zbrojna agresja Rosji na Ukrainę zbliża się do pierwszej rocznicy (24 lutego). Szok wywołany rozpaleniem konfliktu (nie można zapominać, że Rosjanie okupowali część terytorium Ukrainy już od 2014 r.) odcisnął swoje piętno bezpośrednio na życiach milionów ludzi, ale pośrednie prawie na całej ludzkości. Duża część analityków wskazuje, że ta wojna może potrwać długie lata. Z jednej strony armia i państwo ukraińskie wspierane przez kraje liberalnych demokracji (zarówno militarnie, jak i finansowo), a z drugiej Rosja, chociaż uderzona sankcjami, to wciąż posiadająca ogromne zasoby ludzkie i surowcowe.
W scenariuszu długiego konfliktu będzie on coraz bardziej powszedniał, a gwałtowniejsze reakcje (chociaż niekoniecznie długotrwałe) mogą się zdarzyć tylko w obliczu zaskakujących zmian na froncie. Właśnie spowszednienie wojny może być zagrożeniem dla Ukraińców, gdy wsparcie innych społeczeństw i zagranicznych polityków zacznie maleć. Chociaż oficjalna retoryka władz państwa spod znaku trójzębu się nie zmienia (wyparcie agresora i odzyskanie wszystkich terytoriów), to układ międzynarodowy, ale też zmęczenie własnej ludności (pojawiają się sondaże coraz wyraźniej na to wskazujące) może doprowadzić do rozmów, pewnego rodzaju rozejmu, a więc zapewne zamrożenia konfliktu (przynajmniej na jakiś czas).
W takich okolicznościach na rynkach powinno pojawić się jeszcze więcej optymizmu, którego beneficjentem w dużej mierze ma szansę stać się Polska. Nie dość, że nasi dwaj sąsiedzi zaprzestaną walk, co ściąga z nas ogromne ryzyko, to dodatkowo nasz kraj będzie kluczowy w odbudowie Ukrainy. Byłaby to świetna informacja także dla PLN.
Zemsta inflacji
Praktycznie nie schodzi z medialnych nagłówków, stała się nieodłącznym elementem codziennych narzekań i niestety dosyć szybko się do niej przyzwyczajamy. Mowa o wysokiej dynamice cen. W gospodarkach rozwiniętych, czy też aspirujących do tego miana, najwyższej od kilkudziesięciu lat. Inflacja na tak dawno niewidzianych poziomach stała się przytłaczającym ciężarem dla gospodarek i społeczeństw.
Jednak wreszcie pojawia się światełko w tunelu, a odczyty z USA czy UE mogą wskazywać, że najgorsze już za nami. Oczywiście nie można zapominać o tzw. efekcie bazy, czyli fakcie, że w nadchodzących miesiącach odniesieniem staną się wysokie rezultaty z poprzedniego roku. W pewnym stopniu może to zaburzać rzeczywisty obraz dynamiki cen. Mimo wszystko, sam spadek kosztu zakupu surowców energetycznych, takich jak ropa czy gaz, powinien obniżać wskaźniki. Dodatkowo działania banków centralnych (pomijając ogólną ocenę tych instytucji) także powinny mieć coraz większy wpływ na realną gospodarkę, ponieważ ekonomiści szacują, że podwyżki stóp odciskają swoje piętno dopiero po kilku kwartałach.
Dla rynku walutowego kluczowe będzie zakończenie cyklu monetarnego przez Fed i EBC, które od razu otworzy też drogę do spekulacji o początku obniżek. Niewykluczone, że tak jak USD zyskiwał w zeszłym roku dzięki szybszym działaniom decydentów, tak w obecnym EUR ma szansę odrabiać straty, bo EBC wciąż musi gonić swojego odpowiednika zza oceanu (co zresztą już możemy obserwować). Jeżeli dolar rzeczywiście będzie miał trudniejszy czas, to z dużym prawdopodobieństwem oznacza to wzmocnienie złotego.
Przebudzenie KPO?
A skoro już o złotym wspominamy, to warto spojrzeć też na własne podwórko. Zaczniemy od czynnika, który wymyka się racjonalnemu spojrzeniu, a wszystko przez to, że zależy tylko i wyłącznie od woli politycznej. Mowa o Krajowym Planie Odbudowy, czyli unijnym wsparciu, którego łączna kwota przekracza 35 mld euro. Takie środki wydają się wręcz zbawienne w obliczu spadających inwestycji, ale też coraz trudniejszej sytuacji polskiego budżetu. Za wręcz tragiczne (choć jak bardzo wpisujące się w nasze tradycje) należałoby uznać, że taka kwestia jest polem sporu politycznego i to w gronie koalicji rządzącej.
Warto przy tym pamiętać, że nawet przyjęcie odpowiednich rozwiązań legislacyjnych (trzeba to powtarzać: uzgodnionych na szczeblu rządowym z Komisją Europejską) nie oznacza, że następnego dnia na polskie konto wpłynie przelew w EUR. Szacuje się, że potrzeba nawet do kwartału po ostatecznej zgodzie, aby środki zostały przetransferowane do Polski. Czas płynie nieubłaganie, a inne europejskie kraje już korzystają ze środków w ramach Recovery Fund, co sprawia, że nasza gospodarka pozostaje w tyle, a to może nieść ze sobą konsekwencje na kolejne lata.
Mimo wszystko analitycy spekulują, że samo ogłoszenie uruchomienia KPO może oznaczać umocnienie PLN na parach z głównymi walutami o kilka groszy. Oby obecna gra polityczna nie okazała się jedną z najkosztowniejszych w naszej najnowszej historii.
Atak wyborców
Poprzedni akapit wybrzmiał mocno politycznie i nie uciekniemy od tego aspektu w tym roku. Już jesienią czeka nas polityczne creme de la creme, czyli wybory parlamentarne. Im bliżej będzie ich terminu, tym mocniej mogą one rezonować na warszawską giełdę czy pozycję polskiego złotego. Tym bardziej że sondaże wciąż wskazują na bardzo wyrównany wyścig o władzę, co będzie budowało niepewność wokół naszego kraju.
A niepewność to coś, za czym inwestorzy nieszczególnie przepadają. Rynki niejednokrotnie stawiają na aktualnie rządzących, ponieważ utrzymanie władzy często oznacza stabilność. Nie jest tak do końca obecnie w naszym przypadku, ponieważ aktualna ekipa uwielbia konflikty (czego przykładem jest KPO, ale wcześniej np. próba wrogiego przejęcia TVN).
Z drugiej strony przejęcie sterów przez opozycję również nie jest wymarzonym scenariuszem, ponieważ będzie się to wiązało z ogromnymi zmianami legislacyjnymi (przynajmniej tak brzmią zapowiedzi) i może skończyć się klinczem z powodu wrogiego nastawienia prezydenta, czy też choćby Trybunału Konstytucyjnego. Wszystkie te czynniki mogą sprawiać, że chociaż w tej chwili napięcia polityczne nie wpływają szczególnie na PLN, to już jesienią mają szansę stać się jednymi z kluczowych dla pozycji rodzimej waluty.